Bł. Maria Konstancja Panas, klaryska kapucynka
OAZA NA PUSTYNI. ŻYCIE DUCHOWE ŚWIECKICH

poprzednie rozdziały tutaj

Rozdział V

Droga

Pan sam go prowadził.
Pwt 32,12

Dusza, której zawsze towarzyszy szczera i prosta pokora, kroczy bez cienia zarozumiałości, a także bez małoduszności i ograniczającej ją nieśmiałości.

Pokora jest cnotą, która sprawia, że dusza jest doskonale zrównoważona, bez wstrząsów, bez szarpnięć, cierpliwa i wierna w swoim codziennym wysiłku wewnętrznej współpracy z łaską. Tak, ponieważ właśnie przekonanie o tym, że nic nie może uczynić, oddaje duszę z niezawodną ufnością w ręce Wszechmogącego, w którego miłość nie wątpi! To wiara w niej, ale także słodkie doświadczenie kontaktu z Nim, sprawia, że jest spokojna i bezpieczna!

Na jej drodze wszystko jest łatwe i proste, ponieważ tak bardzo, jak nie ufa sobie, tak bardzo ufa Bogu. Jej nauka polega na tym, by nigdy nie zostawiać Pana samego w sobie, ale by iść przez życie, szukając Go, troszcząc się o Niego, słuchając Go, a przede wszystkim kochając Go. Celem wszystkich jej trosk i starań, aby pozostać zjednoczoną z Nim, jest miłość, gdyż Miłością jest On sam!

Dusza zaczyna rano, po przebudzeniu, sławić swojego Boga w swoim sercu, szczęśliwa jak noworodek uśmiechający się do swej mamy, gotowa i czuwająca przy Nim. Oddaje Mu całe swoje serce, cały swój dzień, błagając Go nieustannie, by nie zostawiać ani chwili dla siebie samej, bo obawia się jedynie ukraść Mu najmniejszą cząstkę siebie; chce, by cała jej istota była nieustanną ofiarą dla Niego. Cieszy się darem, jaki On jej ofiaruje w postaci nowego dnia, aby mogła Mu go oddać, chwila po chwili, wypełniając Jego boskie upodobanie.

Jej serce jest ołtarzem, na którym gorliwie ofiarowuje się uwielbionemu Gościowi i w tym akcie, bardziej niż w jakimkolwiek innym, jednoczy się z boską duszą Jezusa i czuje Go jako niezbędnego Pośrednika, czuje Go w sobie i czuje siebie w Tym, który z ogromną miłością prosił Ojca Swego w niebie, abyśmy wszyscy stanowili jedno z Nim, z Ojcem i z Duchem Świętym!

Dusza czuje, że te tajemnice zasługują na jej nieustanną uwagę i że przed nimi rzeczy ziemskie muszą zniknąć lub służyć jedynie jako stopnie prowadzące do niewysłowionych prawd wiecznych. Troszczy się o to, by wszystkie czynności jej dnia były powrotem do niewysłowionych spotkań poranka: Mszy świętej, Komunii świętej oraz by wszystkie przeżywane chwile były przedłużeniem tych uroczystych momentów, aby spełniło się w niej słowo Jezusa: „kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 58). Wtedy każda okoliczność staje się dla niej sanktuarium, każdy przedmiot – ołtarzem, na którym ofiarowuje hostię z siebie samej wraz z Jezusem, który w niej żyje i w niej jest ofiarą.

Zazdrośnie strzeże swego nieopisanego skarbu, czuwając nad swą uwagą, aby nie przyciągało jej to, co ją otacza: słowa czy ludzie; nigdy nie otwiera się w pełni, tylko na tyle, na ile jest to konieczne, powracając pilnie, niczym gołębica, do arki swego serca. Aby wytrwać w tym uspokojeniu, koniecznym jest, by dusza czyniła wysiłki w celu przezwyciężenia nierówności charakteru i nastroju, utrzymując się zawsze w jednym stanie. W tym celu niech dzielnie walczy i gorąco się modli, aby osiągnąć tę piękną równowagę, która jest konieczna dla postępu życia wewnętrznego, a którą osłabiają wahania i zmiany. Jest to zjednoczenie z Niezmiennym i musi przyjąć, na ile to możliwe, Jego rysy!

W jaki sposób dusza przebywa w sanktuarium swojego serca? Zawsze z postawą głębokiej pokory, połączonej z łagodną ufnością: jej Bóg, tak daleki, tak wysoki, stał się jej tak bliski, tak równy! Nieskończona odległość, wchłonięta przez miłość jej Boga do niej, nie może nie otworzyć jej serca na bezgraniczną nadzieję, a ta sama ufność rzuca ją w otchłań spokojnego zamętu, tak smakowitego!

Nawet podczas najbardziej materialnych i naglących zajęć dusza czuje, że jej Bóg jest blisko, więc okazuje Mu swoje serce i oddaje Mu je, używając krótkich, ale częstych i ciepłych słów. Nawet nic nie mówiąc, pielęgnuje delikatną świadomość Jego obecności; chodzi z Nim, porusza się w Nim i robi wszystko w Jego towarzystwie.

Wieczorem powierza Mu swój dzień, upokarzając się z powodu swoich niedociągnięć, które spokojnie, ale z powagą analizuje, i modli się do nieskończonego miłosierdzia, aby zniszczyło wszystkie te jej długi, tak aby mogła, z nowym zapałem, rozpocząć swoją drogę od nowa.