Uroczystość Św. Klary zaczyna się nabożeństwem Transitusu, czyli wspomnienia błogosławionej śmierci św. Klary. Dlaczego zaczynamy wspominając tak, wydawałoby się, przygnębiające wydarzenie oznaczające koniec? No właśnie, bo to nie jest koniec, to jest Początek. Początek wieczności, życia szczęśliwego, z Bogiem. Okoliczności śmierci św. Klary bardzo dobrze to ukazują.
Tak zeznaje s. Benwenuta (zeznanie jedenaste w procesie kanonizacyjnym św. Klary), która należała do wspólnoty w San Damiano prowadzonej przez św. Klarę i która była przy śmierci Świętej:
„wieczorem w piątek, rozpoczynający dzień sobotni, który był trzecim dniem śmierci błogosławionej pamięci świętej pani Klary [czyli 8 sierpnia 1253r.], ona, świadek, razem z innymi Siostrami, siedziała przy łóżku pani, płacząc na przejście takiej i tak wielkiej matki. I kiedy żadna nic do niej nie mówiła, sama pani zaczęła polecać swą duszę, tak mówiąc: <Idź w pokoju, gdyż będziesz mieć dobrą eskortę: jako że Ten, kto cię stworzył, przedtem już przewidział twe uświęcenie; a potem, gdy cię stworzył, wlał w ciebie Ducha Świętego; następnie strzegł cię jak matka swego maleńkiego synka.> I gdy jedna z Sióstr, zwana siostrą Anastazją, zapytała rzeczonej pani, do kogo mówiła i wypowiadała te słowa, pani odrzekła: <Ja mówię do moje duszy błogosławionej>. Wtedy świadek zaczęła pilnie myśleć o wielkiej i cudownej świętości pani Klary; i w tym zamyśleniu zdało się jej, że cały orszak niebiański ruszył i ukazał się celem uczczenia tej świętej. A szczególnie nasza chwalebna pani błogosławiona Dziewica Maryja ukazała się, niosąc szaty, by nimi okryć tę nową świętą. I podczas, gdy świadek pozostawała w tym zamyśleniu i wyobrażeniu, nagle ujrzała oczyma swego ciała ogromną rzeszę dziewic, ubranych na biało, – a wszystkie miały wieńce na swych głowach-, które przybyły i weszły przez drzwi tej izby, w której leżała rzeczona matka
święta Klara. Pośród tych dziewic jedna była większa, wyższa i ponad wszystkie inne piękniejsza, tak że nie da się wypowiedzieć; na swej głowie miała wieniec miększy niż inne; a nad wieńcem miała jabłko ze złota, na sposób kadzielnicy, z którego wychodził tak wielki blask, że zdawał się oświecać cały dom. Dziewice te przybliżyły się do łóżka rzeczonej pani świętej Klary, a ta Dziewica, która wyglądała na większą, najpierw okrył ją na łóżku bardzo delikatnym tiulem, który był tak delikatny, że z powodu jego ogromnej subtelności sama pani Klara, choć była nim okryta, nie spostrzegła go. Potem najświętsza Dziewica dziewic skłoniła swą twarz i nad twarzą rzeczonej dziewicy świętej Klary albo nad jej piersiami, jako, że świadek nie mogła dobrze rozeznać jednego od drugiego; co uczyniwszy, wszystkie zniknęły.”
Taki koniec-początek czeka każdego, kto podąża śladami Jezusa, jak św. Klara. Może nie do każdego przyjdzie Maryja z orszakiem dziewic… Jednak Miłość spotka się z każdym z nas. Zechciejmy naśladować św. Klarę, „iść po głębszych śladach” – za JEZUSEM, który jest „drogą prawdą i życiem”.