Kochany Bracie!

Chciałeś, żeby opowiedzieć o moim życiu w klauzurze, o życiu mniszki klaryski kapucynki. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jakie to trudne. Bo często najtrudniej mówić o sprawach prostych, a o takich chcę Ci opowiedzieć. O codziennym życiu, o wierności w małych rzeczach – bo to, według mnie, stanowi istotę życia zakonnego w klauzurze.

Dzięki wszystkim tym “drobiazgom” to życie jest piękne, bo przeżywane świadomie. Każdy mały gest nabiera znaczenia, a to sprawia, że żyje się bardzo intensywnie. Od pierwszych chwil nowego dnia, kiedy od razu po przebudzeniu czynię znak krzyża św. wodą święconą, przypominając so­bie mój chrzest, i tę tajemnicę zanurzenia w Krzyż rozważam ubierając habit – franciszkańską tunikę w kształcie krzyża. Potem w milczeniu idę do chóru, aby włączyć się w pieśń chwały Ludu Bożego, w modlitwę całego Kościoła, jaką jest Liturgia Godzin. Każda godzina kanoniczna, a odmawiamy ich siedem w ciągu dnia – cały brewiarz, to nieopisane bogactwo treści zawartych w Psalmach i innych tekstach, w gestach i postawach ciała. Cały człowiek wielbi Boga. Po Jutrzni odprawiamy godzinną medytację – czas pustyni i mojego sam na sam z Wszechmogącym, czas walki z pokusami i odkrywania Bożej obecności w moim życiu. Jest to też czas modlitwy za wszystkich, których kocham i za tych, których nawet nie znam, a którzy proszą o modlitwę. Ich wszystkich przynoszę Ojcu, żeby razem z Chrystusem wstawiać się za nimi w Ofierze Eucharystycznej. Chyba właśnie codzienne uczestnictwo we Mszy Św. najlepiej przypomina mi, że według słów Św. Klary mam być “pomocnicą samego Boga, która podnosi upadające członki Jego Ciała”, jakim jest Kościół. I wiem, Kto daje mi siłę do tego podnoszenia…

Po Mszy Św., dziękczynieniu, godzinie przedpołudniowej i śniadaniu rozchodzimy się do pracy. Też nic wielkiego. Oprócz codziennych zajęć, koniecznych w każdym domu – gotowanie, sprzątanie, każda z nas zajmuje się czymś, co pozwala nam się utrzymać. Haftujemy i szyjemy szaty liturgiczne, pieczemy opłatki i komunikanty, uprawiamy nieduży ogród dla własnych potrzeb.

W ciągu dnia zachowujemy milczenie – to znowu wierność w małych rzeczach. Powściąganie języka, aby przez wypowiadanie niepotrzebnych słów nie zagłuszać głosu Boga, który przemawia w Liturgii, w modlitwie osobistej, ale zawsze czeka na ciszę, w której mogłoby wybrzmieć Słowo. Wśród drobiazgów dnia powszedniego piękne jest też to, że mijając się na korytarzach oddajemy chwałę Bogu słowami “Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, że wchodząc do chóru całujemy ziemię przed Najświętszym Sakramentem, czynimy znak krzyża wodą święconą przy wejściu do chóru, refektarza i celi. Wiele jest takich małych gestów będących wyrazem ciągłej pamięci o Tym, który Jest. Można się przyzwyczaić, można wpaść w rutynę, ale wiara na to nie pozwala. Chyba właśnie tym różni się życie w klasztorze od życia “na zewnątrz”, że tu, w klauzurze, wszystko niejako zmusza do refleksji (a przez to do stawania się coraz pełniej człowiekiem odpowiedzialnym za swoje czyny) i do życia wiarą w Bożą obecność. Znak dla współczesnego człowieka? Oby.

Dla mnie to odkrywanie zakonnych zwyczajów jest źródłem wielkiej radości. W wielu wypadkach stwierdzam, że to, co przeżywam w klasztorze jest po prostu “chrześcijańską normą”, a nie czymś nadzwyczajnym, a takim jawi się dla wielu współczesnych chrześcijan. No bo czy to dziwne, że np. modlimy się przed i po jedzeniu? Może właśnie o to chodzi, żeby były takie miejsca, żeby byli tacy ludzie, którzy w swoim życiu będą te normy zachowywali?

Tak samo jest z życiem wspólnotowym. Jesteśmy jak wielopokoleniowa rodzina. Są siostry w róż­nym wieku, z różnym bagażem doświadczeń, bywają różnice zdań, a jednak ciągle żyjemy pod jednym dachem, co więcej – żyjemy ze sobą, przebaczamy sobie nawzajem i staramy się sobie pomagać w ziemskiej pielgrzymce. Niby nic, a takie ważne. Świadectwo, że możliwe jest wytrwanie przez całe życie we wspólnocie – zakonnej, rodzinnej, małżeńskiej… Codziennie (oprócz piątków) spotykamy się wieczorem na godzinnej rekreacji. Rozmawiamy, śmiejemy się, często śpiewamy, a czasami nawet… tańczymy. Nie jest nam potrzebny telewizor, żeby dobrze się bawić, odpocząć i odprężyć się po całym dniu. Z nowym zapałem idzie się wtedy do chóru na kompletę, ostatnią w ciągu dnia godzinę brewiarzową, żeby podziękować Panu za cały przeżyty dzień, prosić o dobrą noc i czekać na dzień następny, aby znów wielbić Boga każdą chwilą.

Jest jeszcze jeden piękny moment. Może dlatego szczególnie dla mnie cenny, bo trudny. W niedziele i uroczystości wstajemy o północy, aby, zachowując starożytną tradycję mniszą, modlić się odmawiając Godzinę Czytań. Słuchać Słowa Bożego pośród ciszy śpiącego świata, kiedy wiele osób nie myśli już nawet o modlitwie, wiele innych, pełniących różne odpowiedzialne posługi, tej modlitwy najbardziej potrzebuje. Zawsze Panu Bogu dziękuję, kiedy mam dość sił, żeby zostać chwilę w chórze po Liturgii i Jemu polecać te wszystkie sprawy.

W klauzurze jeden dzień podobny jest do drugiego, ustalone godziny modlitw, posiłków, rekreacji. A jednak każdy dzień jest inny, niepowtarzalny, bo miłość Boża jest nowa każdego dnia. Codziennie doświadczam nowych radości, nowych trudności i pokus. I wszystko to oddaję Panu Bogu dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół. W bulli Incarnationis mysterium ogłaszającej Jubi­leusz ro­ku 2000 przeczytałam takie słowa, które nadają sens moim codziennym zmaganiom:

Objawienie poucza zarazem, że chrześcijanin nie idzie samotnie drogą nawrócenia. W Chrystusie i przez Chrystusa jego życie zostaje złączone tajemniczą więzią z życiem wszystkich innych chrześcijan w nadprzyrodzonej jedności Mistycznego Ciała. Dzięki temu między wiernymi dokonuje się przedziwna wymiana darów duchowych, która sprawia, że świętość jednego wspomaga innych w znacznie większej mierze niż grzech jednego może zaszkodzić innym. Niektórzy ludzie pozostawiają po sobie jak gdyby nadmiar miłości, poniesionych cierpień, czystości i prawdy, który ogarnia i wspiera innych. (IM, 10)

Chciałabym przez moją codzienność ukrytą w klauzurze, przez zwyczajną miłość ukrytą w codziennych gestach, zwyczajne cierpienia dnia codziennego, przyczynić się do świętości Kościoła.

To jest możliwe – w Chrystusie i przez Chrystusa.

Mam nadzieję, że choć trochę zaspokoiłam Twoją błogosławioną ciekawość. Błogosławioną, bo dzięki niej mogłam podzielić się cząstką mojego życia. Niech i te słowa będą Panu Bogu na chwałę.

Twoja siostra –

Maria Zuzanna od Dobrego Pasterza, klaryska kapucynka